Chcąc poruszyć ten temat, zacznę od pewnej niedawnej sprawy.
Moja osiemnastoletnia kuzynka przechodzi kłopoty sercowe. Jak wiadomo – cierpi i
wzdycha. I ma pretensje do mnie, że jej nie wspieram. Ależ wspieram. Jestem
przy niej, pocieszam. Ale trudno mi służyć komuś pocieszeniem niekoniecznie
zgodnym z moimi przekonaniami, byle tylko spełnić oczekiwania tej drugiej
strony. Cóż mogę młodemu dziewczęciu powiedzieć, skoro sprawa z danym
chłopakiem przekreślona i na happy end nie ma co liczyć? Przecież w tym
przypadku nie powiem jej, że ma o niego walczyć, bo zwyczajnie nie ma o co. Słowa
„zapomnij o tym, niedługo pojawi się ktoś inny, lepszy” – wydają się być
okrutne. A taka właśnie prawda. Skąd o tym wiem? Ano stąd, że sama miałam tyle
lat, co ona i sama przeżyłam podobne chwile. I tak samo cierpiałam i naiwnie
wierzyłam, że da się cofnąć czas…
Szczerze mówiąc, tak z lekkim uśmieszkiem patrzę na te do
nieprzytomności zakochane pary nastolatków, którzy deklarują sobie miłość po
wieczność. Nie to, że nie wierzę w miłość, która potrafi przetrwać tak długo. Po
prostu wiem, że w większości przypadków to się nie udaje. Skąd to wiem? Bo
patrzę na to z perspektywy czasu. I nie chodzi tylko o moje osobiste
doświadczenia. Po prostu zdaję sobie sprawę, że kiedy człowiek jest zakochany,
to świata nie widzi poza tą jedną osobą. A uczucia i emocje młodych ludzi
należy mnożyć przez tysiąc.